sobota, 22 marca 2014

One Shot Leonetta /Kathrina Smile



,,Miłość niesie ze sobą wiel­kie szczęście, o wiele większe od bólu, który przy­nosi tęsknota." 
- Myślisz że ci wybaczę? Powiesz mi kilka słów i myślisz że jestem w stanie ci wybaczyć?! A co robiłeś przez dwa lata? Powiedz szczerze. Uwierzyłeś Larze. Kochałeś Larę…- Powiedziałam, a z moich oczu leciały łzy. Zamknęłam mu drzwi przed nosem i jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Co ja zrobiłam? Przecież ja go nadal kocham… Słyszałam jak bije w drzwi i prosi żebym otworzyła… Ja jednak Płakałam tak kilka godzin. Przez jednego Leona! Leona, który nagle pojawił się po tych kilku latach. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza. 
Obudziłam się. Leżałam pod drzwiami. Przypomniałam sobie wszystko... Leon... Osoba, którą kocham... Zaczęłam znowu płakać... Nagle poczułam że ktoś mnie dotyka.  Była to… Moja mama? Przecież ona… Ona nie żyje! To niemożliwe.
- Kim jesteś?- Zapytałam niedowierzając.
- Violetto, nie poznajesz mnie?- Zapytała z uśmiechem.
- Mama? Co ja wygaduję. Ty nie żyjesz! Ciebie nie ma…- Powiedziałam i znowu zaczęłam płakać.
- Violetto, chociaż wcześnie od ciebie odeszłam, to nigdy cię nie przestałam kochać. Tak samo jak tamten młodzieniec. Uwierz mi. Codziennie go widziałam. Widziałam jego łzy. Nigdy nie kochał Lary…
- To czemu nie przyjechał?
- Tego nie wiem… Ale wiem jedno.
- Co takiego?- Zapytałam zdziwiona.
- Ty go kochasz… Przyznaj.
- Kocham go.- Powiedziałam i znowu zaczęłam płakać.
- To musisz się pośpieszyć.
- Jak to?- Zapytałam zdziwiona.
- Za pół godziny, Leon wylatuje do Buenos Aires…- Powiedziała.- Śpiesz się…
- Dzięuję… Mamo.- Odpowiedziałam, a moja mama zniknęła.
Obudziłam się... Czyli to był tylko sen? A może to prawda? Leon wyjeżdża! Nie mogę na to pozwolić. Szybko pobiegłam w stronę samochodu. Oczywiście brak paliwa… Zadzwoniłam do Fran. Nie odbiera! Marco… Abonament nie dostępny. Zostało mi tylko jedno wyjście… Muszę biec. Do lotniska dobiegłam w około 20 minut. Wbiegłam tam i zaczęłam się rozglądać wokoło, szukając Leona.
- Samolot z Buenos Aires do Madrytu wyleciał.- Powiedziała kobieta, a ja się załamałam. Przez moją głupotę straciłam na zawsze Leona… Zaczęłam płakać. Właśnie pozwoliłam na to by Leon wyjechał… Nie mogę się poddać! Zawsze Leon walczył o nasz związek, teraz czas, abym ja wzięła sprawy w swoje ręce. Szybko pobiegłam do domu i zaczęłam się pakować. Nagle do mojego pokoju weszła Franceska.
- Naprawdę go kochasz, nie?- Zapytała. Ja tylko przytaknęłam głową.- Idź za głosem serca. Twoje bije tylko i wyłącznie dla Leona…- Powiedziała, a ja ją przytuliłam.
- Dziękuję…- Odpowiedziałam.- Jeszcze tu wrócę!- Zaśmiałam się. Po chwili byłam już na lotnisku. Pomachałam Fran i Marco, a następnie wyruszyłam.
Kilka godzin później
Jestem w Buenos Aires! Tyle się zmieniło! Lotnisko całkiem inne, Resto… Też bym nie poznała! Skierowałam się do domu taty i Angie. Zapukałam. Otworzyła mi Olga!
- Moja mała kruszynka! Moja maleńska przyjechała!- Zaczęła krzyczeć i mnie wyskiściwać. Po chwili przyszedł Ramallo, Angie oraz tata.
- Violu…- Zaczęłam z wszystkimi po kolei się witać. Za nimi wszystkimi tęskiłam.
- Co cię do nas sprowadza?- Zapytała Angie.- A zresztą nie ważne! Opowiedz mi jak tam.
- Przepraszam Angie, ale zostawię tu rzeczy i lecę. Muszę porozmawiać z Leonem…- Powiedziałam, a mina mojej cioci zrzędła.
- Violu… Leon chciał żebyś mu wybaczyła, ale… Po prostu nie wybaczyłaś i…- Zaczęła się jąkać.
- Postanowił że wybaczy Larze… Dzisiaj biorą ślub…- Powiedział za Angie tata.
- Co? Gdzie?- Zapytałam ze łzami w oczach.
- Tam gdzie mieliśmy ślub.- Powiedziała Angie, a ja ruszyłam w drogę. Zaczęłam biec, jak najszybciej umiałam. Gdy dobiegłam na miejsce, rozpłakałam się…  Zobaczyłam Leona, który miał powiedzieć: ,, Tak” lub ,, Nie”. Rozejrzał się i nasze oczy się spotkały. W tym momencie przypomniały mi się dobre i złe chwile z Leonem… Nasz pierwszy pocałunek, pierszą randkę, wtedy kiedy wyznaliśmy sobie uczucia. Nigdy go nie przestałam kochać i wiem że nigdy nie przestanę. Nie chciałam patrzeć na ich ślub… Spóźniłam się. Odwróciłam się i poszłam. Zaczęłam nucić naszą piosenkę…

Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee ee
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.

Zaczęłam jeszcze bardziej płakać… Wszystko stracone… Nagle poczułam że ktoś chwyta mnie za nadgarstek. Nie to niemożliwe… Odwróciłam się i ujrzałam… Leona.
- Przyjechałaś tu specjalnie… Dla mnie?- Spytał się.
- Tak… Leon, ja nigdy nie przestałam cię kochać…- Mówiłam płacząc.- Przepraszam…- Powiedziałam i chciałam odejść, ale mnie zatrzymał. Odwróciłam się, a on mnie pocałował… Poczułam się wtedy jak za dawnych lat. Jak za czasów Studio…
- Przepraszam… Masz Larę..- Powiedziałam.
- Kocham tylko i wyłącznie ciebie…- Powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Następnie on mnie pocałował.


Kilka lat później
Mam na imię Violetta i muszę przyznać że kilka lat temu myślałam że nigdy nie będę szczęśliwa, a jednak los się do mnie uśmiechnął. Mam wspaniałego męża Leona, oraz dwójkę dzieci: Lodovicę oraz Daniela. Z Leonem jesteśmy zgranym małżeństwem. Kocham go najbardziej na świecie…O wilku mowa.
- Dzieci śpią?- Zapytałam.
- Tak. Usnęły w połowie bajki…- Powiedział i położył się koło mnie.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie bardziej…- Odpowiedział i zasnęliśmy…


,, Miłość zwycięża nawet największe przeszkody. Nic nie jest w stanie jej pokonać…” 


Ta dam :) Oto druga i ostatnia część mojego pierwszego OS :D
Mam nadzieję że moje one shot'y będą się wam podobać :)
I mam takie pytanie... O kim chcecie żebył był kolejny OS ??? :)
~Kathrina Smile 

2 komentarze:

  1. Masz talent, jest super :) :)
    Zapraszam do mnie mojahistoriaviolki.blogspot.com
    Opowiadaniaonastolatce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. piękny *,* następny o Marceska lub Leonceska

    OdpowiedzUsuń