niedziela, 13 kwietnia 2014

One Shot- Marceska

Biały, opuszczony pokój, w którym znajdowały się… Trzy meble? Małe łóżko, szafka i parapet. To dla dziewczyny był pokój. Mieszkała w domu dziecka. Oddali ją tam rodzice po urodzeniu. Dzisiaj mija 18 rocznica jej urodzin. Musi się nauczyć żyć sama, bez niczyjej pomocy. Ale czy chciała stąd odchodzić? Oczywiście, że nie. Uwielbiała bawić się z dziećmi, zaraz jak skończy szkołę. Chociaż jadła mało i nie miała wielkiego pokoju, była wesołą dziewczyną. Cieszyła się nawet z jednego uśmiechu, co nie każdemu się zdarza. Nauczyciele i opiekunki w domu dziecka były pod wrażeniem charakteru dziewczyny. Mimo przykrych zdarzeń w jej życiu umiała się uśmiechnąć do każdego. Dziewczyna miała dwie przyjaciółki: Violettę i Ludmiłę. Często się spotykały. Dziewczyna kilka tygodni temu  miała chłopaka Leona, ale ten z nią zerwał. Dziewczyna strasznie to przeżywała. Pomogły jej wtedy przyjaciółki. Dziewczyna jednak stała się inna. Zaczęła skrywać tajemnice, co nie podobało się Violettcie i Ludmile. Zawsze były ze sobą szczere, wszystko sobie mówiły. Teraz było inaczej. Nie wychodziła z nimi, tak jak kiedyś na zakupy. Wmawiała im, że musi pracę dodatkową zrobić, by podwyższyć ocenę, ale one jej nie wierzyły. Przyjaciółka była najlepsza z klasy, miała świetne oceny. Kilka razy chciały ją śledzić, zobaczyć co ukrywa przyjaciółka, ale coś je powstrzymywało. Miały do niej zaufanie, to co powinna mieć każda przyjaźń.
Do pokoju weszła dyrektorka domu dziecka, razem z kilkoma opiekunkami.
- Francesko, będzie mi cię brakowało.- Powiedziała dyrektor i ją przytuliła, podobnie jak inne panie. Dziewczyna miała łzy w oczach. Spędziła tu przepiękne chwile, których na pewno nie zapomni.
- Będę was odwiedzać.- Powiedziała, żegnając się z dziećmi. Wychodząc kilka dzieci ją przytuliło.
- Będziemy tęsknić…
- Ja też będę za wami tęskić…- Odpowiedziała, a z jej oczu poleciały łzy. Otworzyła bramę. Jeszcze raz spojrzała na dzieci, pomachała im i wyszła. Zaczęła płakać… Pokochała je jak swoje rodzeństwo. Zobaczyła Violettę i Ludmiłę. Podeszły do niej i ją przytuliły.
- Wszystko będzie dobrze.- Powiedziała Viola.
- Będziemy się częściej widywać… - Dopowiedziała Lu.
- Violu, dziękuję ci i twojemu tacie, że mogę z wami zamieszkać.- Powiedziała jeszcze ze łzami w oczach dziewczyna.
- Nie ma sprawy.- Odpowiedziała jej przyjaciółka. Przez resztę drogi Franceska nie odezwała się ani słowem. Nie odezwała się. Nie interesowała się światem, tym co mówią dziewczyny. W głowie myślała o domu dziecka, o opiekunkach, o dzieciach…
- Coś jest nie tak z Fran…- Powiedziała Violetta, jak Fran się od nich oddaliła.- Marwię się o nią.
- Ja też. Rozumiem, że pożegnanie, ale… To nie jest od dzisiaj. Rozumiem jakby zachowywała się tak od wyjścia z domu dziecka, ale to trwa już około dwóch tygodni.- Mówiła Lu.
- Musimy coś z tym zrobić…- Tymczasem Fran nadal szła. Zapomniała o przyjaciółkach nie patrzyła pod nogi, przez co upadła. Wylądowała w ramionach chłopaka. W tym momencie przybiegły jej przyjaciółki. Widząc to Franceska szybko wstała na nogi.
- Dzięki.- Powiedziała.
- Nie ma sprawy. Jestem Marco.- Przywitał się.
- Ja jestem Franceska, a to moje przyjaciółki: Violetta i Lu.- Odpowiedziała mu.
- Chciałabyś pójść ze mną na koktajl?- Spytał się. Franceska spojrzała na przyjaciółki, które tylko przytaknęły głową.
- Bardzo chętnie…- Odpowiedziała i razem z chłopakiem poszła do Resto. W tym samym czasie Lu z Violettą poszły do domu szatynki.
- Czyżby Franceska się zakochała?- Zapytała z uśmiechem Lu.
- Albo ktoś zakochał się w Fran.- Odpowiedziała Violetta i obydwie się zaśmiały. Po chwili usłyszały dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę!- Krzyknęła Violetta. Gdy otworzyła drzwi ujrzała wysokiego mężczyznę.
- Dzień dobry. Zastałem Franceskę Comello?- Zapytał.
- Nie ma jej teraz.- Odpowiedziała zdziwiona.
- Dobrze to ja przyjdę kiedy indziej, do widzenia.- Powiedział i poszedł.
- To było bardzo dziwne…- Powiedziała Ludmiła, gdy Violetta zamknęła drzwi.
Tymczasem Franceska siedziała z Marco w Resto. Świetnie się z nim dogadywała, doskonale się rozumieli. Rozmawali ze sobą jakby znali się od dziecka.
- Muszę chyba wracać..- Powiedziała dziewczyna patrząc na zegarek.
- Chętnie cię odprowadzę. Oczywiście, jeśli chcesz.
- Oczywiście…- Odpowiedziała mu. Podczas drogi dużo rozmawiali podobnie jak w resto.
- To tutaj.- Powiedziała dziewczyna, gdy byli pod domem Violetty.
- Tutaj mieszkasz?- Zapytał zdziwiony.
- To znaczy… Tak, ja tu mieszkam.- Skłamała. Nie chciała mu powiedzieć prawdy, że jest z domu dziecka, a co gorsza o swoich rodzicach.
- Mieszkam obok, wczoraj się przeprowadziłem.- Powiedział z uśmiechem.
- Będziemy się częściej widywać. Do zobaczenia!- Odpowiedziała.
- Do zobaczenia…
Spotykali się prawie codziennie. Prawie, bo dziewczyna co drugiego dnia po szkole nie miała czasu. Chłopaka to martwiło, bo nie chciała mu nic powiedzieć. Podobno mu ufa. Poszedł kiedyś, by poromawiać z Violettą, ale ta też nic nie wiedziała. Postanowił zbadać sytuację. Martwił się o nią.
- Idziemy gdzieś po szkole?- Zapytał.
- Nie dzisiaj nie dam rady.- Odpowiedziała.
- To może jutro?
- Dobrze. Jesteśmy umówieni.- Powiedziała z uśmiechem i znikła. Gdy wyszła ze szkoły chłopak podążył za nią. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że ktoś ją śledzi. Szedł za nią około 30 minut. Zobaczył stary, opuszczony teatr, do którego weszła dziewczyna. W środku było strasznie ciemno, ale chłopak się nie cofnął nawet o krok. Wszedł do Sali teatralnej. Zobaczył rozjaśnioną scenę, a sam usiadł na widowni.
- Jesteś. Myślałem, że nie przyjdziesz.- Powiedział chłopak.
- A jednak.- Odpowiedziała mu dziewczyna, a chłopak wyszedł z cienia. Marco zamurowało. Zobaczył swojego brata- Diego.
- Pamiętasz o naszym planie?
- Pamiętam.
- Jeden twój błąd, a nic się nie dowiesz o twoich rodzicach oraz Marco…- Powiedział chytro. Marco stał nieruchomo. Nie wiedział o co mu chodzi.- Co masz zrobić?
- Mam się z kimś spotkać, uwieść go, wziąć kluczyki do sejfu i tu wrócić.- Odpowiedziała niepewnie.
- Jak coś pójdzie nie tak, to pierwsze zginie Marco, następnie Violetta, Ludmiła…
- Rozumiem!- Krzyknęła.
- To dobrze. Pamiętaj, za dwa dni widzę tu kluczyki. Pamiętaj o kostiumie.- Powiedział, a dziewczyna wyszła ze starego teatru. Chłopak podążył za nią. Poczekał aż oddalą się od tamtego miejsca.
- Fran!- Zawołał po kilku minutach drogi.
- Co ty tu robisz?- Zapytała się.- Śledzisz mnie?
- Tak. I teraz wiem, że dobrze zrobiłem.
- Dobrze?! Śledziłeś mnie!
- Tam był mój brat.- Powiedział spokojnie.
- Że co?!
- Diego, to mój brat.- Powtórzył.
- Ale…
- Czemu mi nie powiedziałaś? Myślałem, że mi ufasz. I o co chodzi z tymi rodzicami?- Zapytał zdziwiony.
- Marco, ja… Ja jestem z domu dziecka, moi rodzice… Oni… Mnie zostawili…- Mówiła płacząc.- Ja myślałam… Że jak dowiesz się… Że jestem z domu dziecka… Zostawisz mnie… A ja cię kocham….- Powiedziała i odbiegła. Chłopak zaczął się zastanawiać. Okłamywała go cały czas. Ale on ją kocha. Zadzwonił do Violetty.
- Halo?
- Marco, o co chodzi?
- Znajdź Franceskę.- Powiedział.
- Ale o co chodzi?- Zapytała zdziwiona.
- Po prostu ją znajdź.- Powiedział i rozłączył się, a następnie sam zaczął szukać. Szukano dziewczyny kilka godzin. Przyjaciółka wezwała policję, która także zaczęła szukać. Minęło kilka godzin, a dziewczyny nie znaleziono. Chłopak przeszukał wiele miejsc. Zostało mu tylko jedno- stary teatr, gdzie ukrywał się jego brat. Szybko tam pobiegł myśląc, że tam ją znajdzie. Wszedł do środka, gdzie zobaczył Diego rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Była przywiązana do rury. Od razu domyślił się, że to Franceska.
- Marco chodź tu do nas!- Powiedział na głos Diego. Chłopak posłuchał swojego brata i tam poszedł.- Szukałeś swojej dziewczyny?- Zapytał.
- Szukałem Fran. Policja zaraz tu będzie.- Powiedział pewnie.
- Jesteś zbyt pewny siebie. Nigdy taki nie byłeś…- Diego wyciągnął z kieszeni pistolet i skierował w stronę dziewczyny.- Nadal jesteś taki pewny?- Spytał.- Za chwilę ona zginie…- Powiedział.
- Ale jak to?!- Zapytał Marco.
- Nie chciała wypełnić mojej misji, więc musi zginąć.- Powiedział obojętnie.
- Ja chcę zginąć za nią.- Odpowiedział mu brat.
- Jaki szlachetny, ale jednak nie…- Mówił Diego. W tym samym momencie wbiegła policja. Zatrzymała Diego i uwolnili Franceskę.
- Przepraszam…- Powiedziała.
- To ja przepraszam. Za to, że nie umiałem ci powiedzieć jednego…
- Czego?- Zapytała zdziwiona.
- Że cię kocham…- Odpowiedział i ją pocałował. I żyli długo i szczęśliwie…


Nie wyszedł mi :/
Podobnie jak inne :/

O kim następny :D ???

2 komentarze: